Ciąg dalszy rodziny Tomka :)
O ślubie kuzynki Tomka już czytaliście jakiś czas temu. Ale o Marku było nieco mniej.
Do Marka pojechałem ja tym razem i wspólnie przygotowywaliśmy się do tego ślubu :)
Muszę dodać, że ten ślub był bogaty w śląskie tradycje, których nie ma na przykład w Bielsku.
Pan młody, czyli Marek, jest strażakiem. Więc pod kościół zajechał pięknie wyszykowany wóz strażacki na najgłośniejszym sygnale :) Ojciec Marka - górnik. Więc pod dom przybyła orkiestra górnicza i pięknie grała. Z orkiestrą postanowiłem zaaranżować fajną scenkę, w której Marek dyrygował hehe. Zdjęcia poniżej. Ale to jeszcze nie wszystko. Pani młoda i jej tata udzielali się mocno w chórze więc i do kościoła zawitał w całym składzie i pięknie śpiewał podczas mszy.
Marek mieszkał jakieś 400-500m od Moniki więc tutaj znów wydało mi się ciekawe zrobić kilka zdjęć jak pan młody jedzie po swoją wybrankę...na rowerze :) Finalnie wybrał jednak auto ale i tak cała ulica miała niezły ubaw. Nawet sąsiad zaoferował mi drabinę żebym nie musiał wchodzić na słup średniego napięcia. Atmosfera była świetna, dużo śmiechów i żartów. Potem ślubik, o którym napisał już Tomek. Ale co mnie zaskoczyło pozytywnie jeszcze tego dnia? Sala weselna. Nietypowy sufit, który tworzył fajny klimat. A przy okazji był cały biały więc wiecie, że już w pierwszych błyskach lampą go polubiłem.
Obok sali mały ogród dostarczył nam miejsca na kilka zdjęć "mini plenerowych"
Takie wesela lubię - ludzie są wyluzowani, uśmiechnięci i serdeczni a na sali dają z siebie wszystko.
Poniżej kilka zdjęć.
pozdrawiam,
Mariusz
0 komentarze:
Prześlij komentarz