3 wrz 2009

poślubnie...

.

Witam i kłaniam się nisko.

Jak już się Mariusz wygadał w poprzednim poście, jesteśmy z Gosią już "Po" naszym dniu i bardzo się cieszymy, że nam się w końcu udało zostać "Mężem i Żoną". Niby widzę ślubno-weselne zawirowania praktycznie co tydzień, jednak z perspektywy pana młodego, jest nieco inaczej. Inaczej ale bardzo fajnie, wszystko mi się podobało i bawiłem się "jak nie na swoim".

Chcielibyśmy z Gosią podziękować wszystkim za życzenia, obecność i pomoc w tak wielu kwestiach. Wielkie dzięki dla Cinkiego za jego pracę dla nas w ten dzień, i dla Mariusza za jego kontrybucje w tym dziele. Wiem chłopaki, że nie łatwe przed wami stało zadanie - w końcu wyglądam jak wyglądam :)

Osobno i oficjalnie bardzo chcemy też podziękować naszym świadkom/starostom - byliście tak profi, że chyba pomyślimy o tym, żeby wasze usługi wynajmować :)

Podsumowując powiem, każdemu kto może ma wątpliwości jakiekolwiek - warto, bo niby bez rewolucyjnych zmian a jednak inaczej i bardzo fajnie :)

A żeby nie było tak strasznie tekstowo to pozwolę sobie jeszcze na kilka ujęć z naszego poślubnego wyskoku do miasta Kraka.

Razem z moją żonka w naporze wszelakich zobowiązań i takich tam, wyrwaliśmy się na chwile od naszej bielskiej rzeczywistości i wyskoczyliśmy do Krakowa na spacer po starym mieście.
Okolice sukiennic i same sukiennice witają tradycyjnie kolorowo i komercyjnie, w sumie to aż dziw skąd tyle pomysłów na różnorakie "suweniry".



Są też elementy stałe, takie które z krakowskim rynkiem kojarzą mi się od zawsze, jak właśnie szachy w ferii kolorów i rodzajów.


Moja żona jest dość odporna na ten marketingowy blichtr...

..choć czasami jakby coś zwracało jej większą uwagę :)

Takie to spacerowanie po Krakowie, bez większych ekscesów i idei. Odwiedziliśmy sobie Wawel


No i oczywiście odwiedziliśmy niejakiego "wawelskiego".



Żegnając się ze smokiem, przeszliśmy się na Kazimierz, gdzie zupełnie przypadkiem trafiliśmy do dwóch ciekawych kościołów, których jakoś nie miałem okazji ani ja ani Gosia wcześniej odwiedzić.
Pierwszym z nich był kościół Św. Katarzyny. Bardzo niesamowite miejsce, naprawdę niespotykana przestrzeń i lekkość architektury. Piękne miejsce do fotografowania i bardzo wdzięczne technicznie (fajne światło). Poniżej kilka kadrów z tegoż kościoła.






Ostatnie zdjęcie pokazuje jedyny w Polsce obraz ukazujący Matkę Boską Kotwiczną bardzo ciekawe dzieło. Specyficzne jak dla mnie jest to, że już sam autor naniósł nań literowe oznaczenia postaci i legendę objaśniającą kto jest kim. Ciekawostką jaką usłyszeliśmy jest to iż ratowany na obrazie przez Matkę Boską grzesznik to sam imć Twardowski.

Po wyjściu z kościoła, można się natknąć na zgoła inne oblicza sztuki.



Drugi z kościołów o których już wspomniałem to kościół Bożego Ciała, zgoła odmienny niż pokazywany przed chwilą, dużo bardziej mroczny i przytłaczający.




Na koniec dwie rzeczy, jedna dość dziwna i jak na razie dla mnie niejasna, a druga fajna i zabawna.
Pierwsza z nich jest banda geometrycznie zorganizowanych figurek gronostajów, na jaką trafiliśmy na jednym ze skwerów.



A drugą zaś występ pana Krzysztofa Falkowskiego na rynku starego miasta. Naprawdę niezły z niego lalkarz!



Tyle tego wszystkiego. Wybaczcie wielkość tego posta i ilość zdjęć.
Pozdrawiamy,
Tomek i Gosia

0 komentarze:

Przeszukaj nasze zasoby

Zaglądają do nas:

Based on Blogger template 'Photoblog' by Ourblogtemplates.com 2008 | Karjat Resorts adapted by TymancjO

Back to TOP