Moszna - zamek i rusztowania
To był wypad z gatunku "odpocząć od dzieci" :)
Czasem trzeba wziąć żonę i pojechać gdzieś, robić nic, wstawać o której się chce i nie zastanawiać się co zrobić na obiad. Tak też zrobiliśmy z żonką pewnego weekendu. Wybraliśmy tereny pełne pól, lasów i z zamkiem w środku czyli Moszną. Zamek już kilka razy odwiedzałem ale nigdy w nim nie spałem. Zarezerwowałem więc apartament, roztoczyłem mojej Basi aurę wspaniałego zamku i mocno się rozochociliśmy na wyjazd. Przyjeżdżamy w nocy na miejsce, wchodzimy do recepcji i nagle dostajemy pewną kartkę do podpisu. Czytam, a tam pisemna zgoda, że nie przeszkadza mi, że cały zamek jest w rusztowaniach i że nie będę wnosił roszczeń :) To się nazywa mistrzostwo świata. Podczas rezerwacji zapomniano mnie uprzedzić a na miejscu daje mi się kartkę do podpisu hehe. Ale nie zraziliśmy się bo naszym głównym celem wypadu było robić NIC. Wewnątrz zamku klimat panuje świetny, wnętrza są fajne i ciekawe fotograficznie. Najlepsza dla mnie była jadalnia. Rewelacyjna sala, świetna, wyborna i stylowa, bardzo jasna i przestronna.
Jednym z planów robienia NIC było pojeździć konno. I tu znów fajna historia. Umówiliśmy się z instruktorem w stadninie zaraz koło zamku. Przychodzimy i wszystko grało. Dostaliśmy zabawki potrzebne do jazdy i poszliśmy pojeździć. Między stadniną a wybiegiem (nie pamiętam jak się nazywało miejsce wybiegu) jechaliśmy na konikach i instruktor prowadził konia z moją żonką. Później się dowiedziałem, że proponował jej wzięcie udziału w turnusie nauki jazdy konnej. I jakoś zapomniał tą propozycję złożyć też i mnie. Ale to nic. Na drugi dzień rano znów mięliśmy lekcję. I znów sytuacja się powtarza ale w lepszym wydaniu. Po skończonej lekcji nie miał wydać nam ze 100zł więc poszedł do domu rozmienić. Postanowiliśmy, że ja pójdę do pokoju hotelowego coś tam przygotować do dalszych działań związanych z robieniem NIC a żonka poczeka w stadninie na resztę od pana instruktora. Jak wróciła do hotelu dowidziałem się, że pan proponował jej pokazanie stadniny i oprowadzenie jej po wszystkich jej zakamarkach hehe. Pozdrowienia dla pana instruktora.
No ale dość już tych opowiastek. Kilka zdjęć z tego miejsca poniżej.
Tego posta dedykuję wszystkim tym, którzy mają dwójkę dzieci i też czasem potrzebują się wyrwać bez nich z domu :)
pozdrawiam,
Mariusz
0 komentarze:
Prześlij komentarz