23 paź 2008

Welon, welon i jeszcze raz welon....


Dzień zaczął się dość wcześnie od wizyty u pani fryzjerki i wizażystki. Przyznam, żze jeszcze nie miałem okazji fotografowac tak wyluzowanych przygotowań, którym towarzyszyła super atmosfera. Dziewczyny ciagle się śmialy. Dodam, że wizażystka, nasza dobra znajoma, była w dziewiątym miesiącu ciąży hehe. Dodawało to kolorytu całemu przedsięwzięciu.


Potem przygotowywał się Marcin. I tu okazało się, że atmosfera i ludzie znów sprzyjali dobrym i wesołym zdjęciom.

Nie wiem czemu ciągle myliłem Warszawe nazywając ten piekny samochod Syrenką. Ale to nie ważne. Samochód spisał się na medal i choc jechał od Marcina do Magdy z zawrotną prędkością 30km/h to dotarł na miejsce cały i na czas. A tam już tylko radość, luz i całe mnóstwo miłości.
Wszyscy biegali i krzątali się po domu w pośpiechu aby tylko ze wszystkim zdążyć.

Wtedy dopiero można było zobaczyć jak piękny i długi jest welon Magdy. Miał bardzo dużo koronek a całość była skomponowana estetycznie i z klasą. Trzeba było to wykorzystać w plenerze.
Ceremonia do łatwych nie nalezała ze względu na „specyficzne” wymogi proboszcza. Mogę tylko powiedziec, że czasem tak bywa i nie można być „miętkim” i nie odpuszczać.


Na zabawie ludzie poderwali się do tańca od razu. Może dlatego, żze zespół grał świetnie a może dlatego, że sami ludzie byli super. Fotografowanie zaczęło się od przypadkowego zrzucenia lampy błyskowej na ziemie i jej uszkodzenia.
Ale na szczęście już ją rozebrałem i udało się naprawic. Tak więc nie ma za dużych strat.
Bardzo podobał się nam kelner – chyba wczuwał się w role Romana Wilhelmiego w „Zaklętych Rewirach” bo wszędzie był i dyrygował. Nawet przy krojeniu tortu nie mogło go zabraknąc w sensie dosłownym hehe. Myślę, że należą się mu gorące pozdrowienia.



Kilka dni później – nie wiem jak te pary młode to robią – podczas pleneru wydarzył się „cud” pogodowy. Na miejsce pleneru stawiliśmy się z Tomkiem jakieś 30 min przed czasem. Ciągle mrzyło i zaczynało powoli zbierać się na deszcz. W momencie kiedy przybyli młodzi wyszło słońce, pięknie oświetliło sad z orzechami i pobliską łąkę. Efekt był na prawdę z gatunku WOW !!! Ale to tylko się cieszyć pozostaje.

Przy okazji myślę, że mogę tu przytoczyć jedno zdjęcie Tomka cieszącego się z pogody heheh.

Potem miasto i saksofon z klarnetem, bieganie i chwile wytchnienia, gorące pocałunki i momenty zadumy.

Z tymi ludźmi zdjęcia można by robić jeszcze długo i długo…
Teraz już są w Irlandii i mam nadzieję, że dobrze wsominają swoich fotografów ślubnych.
Pozdrawiam,
Mariusz










0 komentarze:

Przeszukaj nasze zasoby

Zaglądają do nas:

Based on Blogger template 'Photoblog' by Ourblogtemplates.com 2008 | Karjat Resorts adapted by TymancjO

Back to TOP